Gdybym miała określić kosmetyczny bieg wydarzeń roku 2014 jednym słowem, na pewno tym słowem byłby samoopalacz. Przetestowałam bardzo dużo dostępnych na rynku, wracałam także do starych sprawdzonych ulubieńców. Stosowałam kosmetyki brązujące wyjątkowo konsekwentnie, może dlatego że niestety nie udało mi się wyjechać na wakacje. Zazwyczaj moje poszukiwania ograniczały się do półki drogeryjnej, ale przetestowałam też droższe kropelki Collistar (z umiarkowanym powodzeniem).
Dzisiaj o wysokopółkowym ulubieńcu, który dość nieoczekiwanie przekonał mnie na tyle, że pomimo ceny na pewno kupię ponownie. Mowa o piance Vita Liberata pHenomenal. Testowałam wersję ciemną. 125ml kosztuje 175zł (Sephora, ale dostępna jest również w Douglasie). Dodatkowo do aplikacji bardzo przydatna jest rękawica (29zł). Producent obiecuje opaleniznę przez 2-3 tygodnie, łatwą aplikację bez smug. Produkt ma szybko się wchłaniać, być bezzapachowy (to znaczy pozbawiony typowego dla DHA aromatu, który ja akurat lubię ale wiem że u 99% normalnej ludzkości powoduje wstręt ;) ). Dodatkowo naturale składniki odżywiają skórę.
Prawda to? Bardzo zaskakujące, ale właściwie wszystko jest prawdą.
Zacznijmy od aplikacji. Nigdy nie lubiłam samoopalaczy w piankach i sprayach, wolałam balsamy i mleczka. Pianka Vita Liberata jest lekka i puszysta, rzeczywiście błyskawicznie się rozprowadza i wchłania kiedy wmasowujemy ją rękawicą. Żeby zagwarantować równomierną aplikację warto poprzedzić opalanie peelingiem a sam produkt nakładać na suchą skórę bez wcześniejszego wsmarowywania balsamów. Jedyne na co trzeba uważać, to to żeby pianka nie uciekła z rękawicy bo jest dość rzadka. Zapach? Dziwny, nic specjalnego ale też i nic nieprzyjemnego. Pianka wysycha błyskawicznie, na prawdę nie ma czekania na wchłonięcie się. Za chwilę można się ubierać. Za to ogromny plus, można uskuteczniać somoopalanie nawet rano, przed wyjściem.
Produkt od razu barwi skórę na brązowo co ułatwia aplikacje i natychmiastowo poprawia wygląd. Producent zaleca trzykrotną aplikację dla uzyskania optymalnego koloru. Dodatkowo należy odczekać przynajmniej 3 godziny od jednej aplikacji do drugiej i wziąć prysznic pomiędzy tymi aplikacjami. Już jedna aplikacja jest widoczna, po trzech miałam na prawdę przepiękny kolor. Szczerze mówiąc jestem zachwycona. Tak naturalnego i wyraźnego koloru nie miałam jeszcze nigdy, po żadnym samoopalaczu. Trwałość również zdecydowanie lepsza niż klasyczne kilka dni. Nie są to co prawda trzy tygodnie, ale na pewno 7-10 dni, wytrzymuje w przyzwoitym stanie nawet golenie.
Faktycznie jest to bezzapachowy samoopalacz, nie da się wyczuć ani odrobiny DHA. Nie wiem jak to zrobili, ale udało się.
Jak wygląda wydajność? Cóż, tu też nie mam się absolutnie do czego przyczepić. Używałam jej już dobre 10 razy a nadal jest jej więcej niż połowa. Na jedną aplikację potrzebuję około 10 pompek.
Jedyne, co nie do końca mi odpowiada, ale jednocześnie jest zaletą jest fakt iż nie pozostawia filmu na skórze. Bardzo lubię tłuste masła i balsamy i nie jestem przyzwyczajona do braku takiego otłuszczenia ;). Nie mniej jednak nie ma efektu wysuszenia skóry więc generalnie jestem z tym ok.
Co prawda, do twarzy Vita Liberata przewidziała inny produkt, ale ja przetestowałam tą piankę również na twarzy, z bardzo dobrym rezultatem.
Bardzo polubiłam również aplikację rękawicą. Nie trzeba obawiać się zabarwienia dłoni na pomarańczowo, zaskakująco łatwo rozprowadzić w ten sposób produkt. Rękawica po aplikacji wygląda nieco nieestetycznie (uwaga, eufemizm ;) ), nawet po wypłukaniu w wodzie. Dobrze trzymać ją z dala od postronnej widowni bo na prawdę efekt jest mało glamour. Myślę jednak, że warto ją mieć.
Jak podsumuję tą recenzję? Super. Jestem zaskoczona, byłam nastawiona raczej sceptycznie. Myślałam, że będzie po prostu ok a okazało się, że jest to świetny produkt. Skuteczny, bezproblemowy w aplikacji, szybki. Cena bolesna, ale biorąc pod uwagę efekt kupię na pewno, szczególnie w sezonie letnim.