Zaczęło się od sephorowej promocji na kolorówkę. Wybrałam się aby poszukać nowego różu na miejsce zużytego MAC Warm Soul. Zachęcona przez koleżankę (Asiu, jeszcze raz dzięki :) ) zwróciłam uwagę na benefitowe tinty, po dłuższym zastanowieniu wybrałam Posietint. Kilka dni później dostałam w prezencie zestaw Sugarlicious, zawierający min. miniaturkę klasycznego Benetinta. Stąd była już bardzo krótka droga do zakupu Chachatinta.
Wszystkie trzy rodzaje tintów, pomimo niewielkich różnic w formule i oczywiście kolorze są świetne.
Zamknięte są w słoiczkach do złudzenia przypominających lakiery do paznokci, apliktorem jest sztywny lakieropodobny pędzelek.
Benetint jest prawie zupełnie płynny, Posietint żelowo-kremowy a Chachatint lokuje się po środku ale zasada działania jest identyczna. Nałożone na policzki lub/i usta barwią je na bardzo trwały kolor. Efekt wygląda bardziej jak naturalny rumieniec, nie ma matowego pudrowego efektu jak w wypadku klasycznych róży. Efekt można stopniować nakładając pojedynczą warstwę lub kilka cienkich. Tinty można też stosować jako bazę pod prasowane czy sypkie produkty. Ponieważ są matowe, bardzo ładnie wyglądają przypruszone połyskującym różem czy pudrem.
Na ustach mogą nieco wysyszać, dla tego dobrze przykryć je warstwą balsamu do ust albo błyszczyka.
Można nakładać je na "gołą skórę" pod podkład albo na podkład. O dziwo sprawdzały się róznież nałożone na puder mineralny. Ostatnio z kilku podów wróciłam do klasycznych płynnych podkłądów, tinty nakładam na twarz ujednoliconą podkładem a na koniec prypruszam transparentnym pudrem.
Tak zastosowane trzymają się aż do zmycia. Trwałość jest fenomenalna.
Jeżeli chodzi o aplikację, trzeba wypróbować je raz czy dwa zanim dojdzie się do wprawy i znajdzie odpowieni sposób nakładania, ale potem nie stanowi to już żandego problemu. Najważniejsze jest to, żeby działać szybko (malujemy po jednym policzku na raz) bo tinty błyskawicznie wysychają i barwią skórę. Najlepszą metodą jest nakładanie cienkich warstw, jeżeli efekt jest zbyt delikatny zawsze można dodać kolejne warstwy. Usunięcie zbyt dużej ilości koloru jest prawie niemożliwe bez całkowitego demakijażu.
Producent poleca nakładać tinty na policzki za pomocą aplikatora i wklepywać palcami. Mi najbardziej odpowiada jednak aplikacja pędzlem typu duo fiber. Nakładam odrobinę (na prawdę odrobinę!) produktu i szybciutko stępluję twarz delikatnie blendując. Kiedy pierwsza warstwa wyschnie, nakładam drugą.
Klasyczny Benetint jest krwistoczerwonym płynem o zapachu róż. Po rozblendowaniu uzyskujemy czerwono-różowe zabarwienie, dość neutralne. Myślę, że jest to chyba najbardziej uniwersalny kolor. Na zdjęciu mam 2 warstwy Benetinta, zarówno na policzkach jak i na ustach. Najłatwiejszy do nakładania na ustach, trzyma się w tym miejscu również najdłużej ze wszystkich kolorów.
Posietint to najdelikatniejszy z kolorów, chłodny cukierkowy róż. Benefit opisuje go, jako "poppy-tinted". Mnie z makiem kompletnie się nie kojarzy, ale jest na prawdę prześliczny. Trzyma się na mnie nieco krócej niż dwa pozostałe kolory, ale nadal załuguje na miano różu nie do zdarcia :). Najbardziej przypomina kolor moich naturalnych rumieńców. 2 warstwy na ustach i na policzkach.
Chachatit to najmłodsze dziecko w rodzinie. Ciepły odcień określony jako mango. Tym razem nazwa jak najbardziej pasuje. Nieco przerażający w buteleczce, na policzkach wygląda bardzo świeżo, brzoskwiniowo-różowo. Będzie najlepszy dla dziewczyn, które borykają się z zaczerwienieniami bo, e względu na brzoskwiniowy odcień nie powinien dodatkowo podkreślać niechcianego zaróżowienia ;). Zaskakująco intensywnie barwi usta na czerwono-koralowy kolor.
Nie potrafię się zdecydować, który z nich lubię najbardziej. Chyba Chachatint (ja i moja słabość do korali :) ), ale bardzo cieszę się że mam wszystkie.
Odkąd wpadły w moje zachłnne kosmetykomaniacze łapki, nie tknęłam żadnego innego różu. Po prostu nie mam ochoty, te wyglądają na policzkach i ustach tak świetnie i są tak trwałe, że zwyczajnie nie mam ochoty ich zdradzać. Jedynym minusem jest cena, bez promocji pełnowymiarowe opakowanie 12,5ml kosztuje 145zł. Myślę jednak, że biorąc pod uwagę rewelacyjną wydajność warto się skusić przy okazji najbliższej promocji w Sephorze.
Który kolor spodobał wam się najbardziej?
Ja mam Posietint i jestem z niego bardzo zadowolona. Dokupię sobie jeszcze Benetinta :)
OdpowiedzUsuńJeżeli miałabym wybrać spośród tych trzech, wybrałabym zapewne Chachatint, jednak róż na moich policzkach gości naprawdę rzadko, więc uważałabym to za stratę pieniędzy. Zdecydowanie za to nie pogardziłabym benefitowskim rozświetlaczem
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi się Chachatint, chociaż Posietint też wygląda ślicznie!
OdpowiedzUsuńmam gdzieś jednego tinta, ale jakoś mnie do niego nie ciągnie, użyłam tylko raz, muszę zrobić drugie podejście;)
OdpowiedzUsuńefekt ładny :) szkoda tylko, że nie potrafię się posługiwać tego typu rzeczami :P
OdpowiedzUsuńBardzo ładny efekt ;)
OdpowiedzUsuńMam Benetinta ale jakoś nie mogę się do niego przekonac :)
OdpowiedzUsuńMój poszedł w świat. W ogóle nie był widoczny na mojej skórze, koszmar :-)).
UsuńTak nie w temacie, ale High Beam uwielbiam :-)).
Ta pierwsza mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńMam tinty, ale ciągle uczę się ich obsługi.
OdpowiedzUsuńTo zaskakujące, że tak wiele z Was ma problemy z aplikacją tintów, bo ja na przykład uważam, że nie istnieje kosmetyk o łtawiejszej aplikacji, no, może bezbarwny balsam do ust. Kropka na policzek i rozsmarowuję i już ;) Zabawa z pudrowymi różami to dopiero masakra, tu za dużo, tam za mało itd. ;) No w każdym razie cieszę się Majeczko, że tak Ci podpasowały :)
OdpowiedzUsuńHaha, ja mam dokładnie na odwrót :-D!
UsuńMmm... Fajne :) Mam jeden ale sobie gdzieś głęboko leży w kufrze na dnie. Po Twoim poście chyba go wyjmę i po testuję bo bardzo fajnie wyglądają.
OdpowiedzUsuńTym bardziej że dziś dostała smska od Sephory że jest -20% na ich marki własne czyli min. Benefit :)
mango mango:)
OdpowiedzUsuńŚwietne są ;] Choć za różami nie przepadam, to te jakoś tak do mnie przemawiają ;]
OdpowiedzUsuńMam chchatinta i uwielbiam go na ustach, a na policzki nie umiem nakładać, żeby nie zrobić sobie koralowych kółeczek, jak u lalki ;)
OdpowiedzUsuńostatni zdecydowanie bardziej Ci słuzy:)
OdpowiedzUsuńraczej porobiłabym sobie nim same packi :P
OdpowiedzUsuńSuuper ;) świetne ;)
OdpowiedzUsuńMam miniaturke Benetint i dupy nie urwał :P
OdpowiedzUsuńa ja do takich róży się nigdy nie przekonam :O
OdpowiedzUsuńPosietint jest cudny!
OdpowiedzUsuńmnie jakoś tak nie kręcą, ale jakbym miała otrzymać w prezencie to bym nie pogardziła;p
OdpowiedzUsuńJa się nie moge do nich przekonać :(
OdpowiedzUsuńwole klasyke w rozach :) ale kazdy wybiera to co lubi :)
OdpowiedzUsuńMi najbardziej podoba się Posie Tint :) Myślę, że za jakiś czas skuszę się na zestaw Feelin' Dandy :)
OdpowiedzUsuń