Ileż ja się naczekałam na te masełka! W Stanach pojawiły się już przeszło dwa lata temu i stały się youtuowo-blogowym hitem. Ja, jako stworzenie bardzo podatne na tego rodzaju kuszenie straszliwie miałam ochotę je przetestować.
Na polskich półkach pojawiły się, jeżeli nie myli mnie pamięć, z ponad rocznym opóźnieniem i w mocno ograniczonej gamie kolorów. Entuzjazm zdołał już trochę opaść a dodatkowo przygasiła go cena, masełka kosztowały w Douglasie 40zł. Uznałam to za cenę dość bandycką, szczególnie że w sieci Hebe kosztowały one podobno poniżej 30zł jak donosiły Warszawianki. Dodatkowo nie dotarł do nas kolor, który sobie upatrzyłam i nie zdecydowałam się na zakup. Nadal jednak gdzieś pałętała się myśl, że to może być produkt który pokocham. Kiedy we Wrocławiu otwarto drogerię Hebe i wkrótce po tym przytrafiła się promocja -40% na kosmetyki Revlon udało mi się wreszcie dorwać słynne masełka (razem z kredkami Kissable Balm Stains, o których napiszę więcej niedługo).
Wybrałam soczysty, bezdrobinkowy róż o kolarowym zacięciu czyli Sweet Tart oraz połyskujący chłodny róż z wyraźnymi fioletowymi tonami czyli Cotton Candy.
Pomadki mają na prawdę świetne opakowanie, zakrętka nie tylko różni się odcieniem w zależności od koloru szminki, ale także ma na szczycie przezroczyste okienko pozwalające dokładnie obejrzeć zawartość :). Całość wygląda porządnie i elegancko, naklejka z nazwą odcienia nie ściera się i jest bardzo czytelna.Sztyft jest ukośnie ścięty, wyprofilowany bardziej jak balsam do ust, niż pomadka. Produkt nie ma zapachu ani smaku (co poczytuję mu raczej jako zaletę, niż wadę).
Producent reklamuje Lip Butters jako hybrydę szminki i balsamu do ust. Jak jest praktyce?
Muszę wam powiedzieć, że ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu nie polubiłam się specjalnie z tymi mazidełkami. Myślałam, że staną się stałymi bywalcami mojej torebki, kieszeni i kosmetyczki a tym czasem muszę sobie przypominać, żeby ich używać.
Faktycznie, konsystencja jest bardzo przyjemna i kremowa. Produkt gładko sunie po ustach a aplikacja nie nastręcza trudności zarówno w przypadku mocno napigmentowanego Sweet Tart, jak i transparentnego Cotton Candy. Niestety początkowe uczucie nawilżenia szybko mija, pomadki wyraźnie wysuszają moje usta, dają uczucie ściągnięcia i podkreślają wszelkie suche miejsca. Ten aspekt noszenia Lip Butters bardzo mnie irytuje, znam wiele pomadek które nie są reklamowane jako nawilżające a są dużo bardziej komfortowe na ustach (np. Rimmel Lasting Finish). Dostępne kolory są bardzo ładne, w palecie znajdziemy spory przekrój kolorów od mocno nasyconych do bardzo transparentnych, o różnych wykończeniach. Trwałość jest bardzo kiepska, nie przetrwają absolutnie jedzenia i picia a i bez tego konieczne będą częste poprawki. Oczywiście, balsamowi do ust wybaczyłabym słabą trwałość, ale gdy produktowi brak i właściwości pielęgnacyjnych i trwałości to ciężko być wyrozumiałym.
Za słabą trwałością idzie również kiepska wydajność, ze względu na konsystencję sztyft zużywa się błyskawicznie.
Nie mogę też nie ponarzekać ponownie na cenę, te pomadki absolutnie nie są warte 40zł! Szczególnie, jeżeli uwzględnimy wydajność i bardzo małą pojemność (2,55g).
Nazywanie ich masełkiem to moim zdaniem pomyłka. To po prostu pięknie opakowane lekkie pomadki o błyszczącym wykończeniu (swoją drogą, nic rewolucyjnego i specjalnie nowego), które z pielęgnacją ust mają bardzo niewiele wspólnego.
Nie planuję zakupu kolejnych. Jeżeli spotkacie je w promocji i akurat spodoba się wam konkretny odcień to można rzucić na nie okiem, ale na pewno nie w cenie regularnej. Nie są oczywiście tragiczne i pewnie gdyby kosztowały 20zł patrzyłabym na nie nieco łaskawiej, ale w takiej sytuacji po prostu nie mogę.
Obydwa kolory są świetne :)
OdpowiedzUsuńJa je bardzo lubię:)
OdpowiedzUsuńmyslalam o kupnie, bo uwazalam, ze beda faktycznie nawilzac usta, ale im wiecej recenzji czytam tym bardziej przekonuje sie, ze tak nie jest:)
OdpowiedzUsuńKolory do mnie nie przemawiają :(
OdpowiedzUsuńja po krótkim romansie odpuściłam sobie kolejne zakupy tych masełek, niewydajne i zbyt miękkie ;)
OdpowiedzUsuńO to to właśnie ;)
UsuńŚliczne kolory, jednak dla mnie ważna jest pielęgnacja i trwałość :)
OdpowiedzUsuńDla mnie też, zdecydowanie
UsuńMnie bardzo podobają się kolory :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, kolory mają bardzo fajne.
Usuńkolory super:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam te masełka ;)
OdpowiedzUsuńŚliczne kolorki też mam jedną z nich jest rewelacyjna :)
OdpowiedzUsuńnie uzywalam chodz tez sie na nie czaje, jednak bede musiala przemyslec zakup po przeczytaniu Twojej recenzji..
OdpowiedzUsuńZdecydowanie bardziej polecam Kissable Balm Stains, ale o nich więcej już nideługo :)
UsuńKusiły mnie tylko początkowo.
OdpowiedzUsuńW miarę upływu czasu, po przeczytaniu wielu niezbyt przychylnych recenzji, odpuściłam.
Myślę, że to dobra decyzja.
UsuńMiałam cremee brulee, ale kruszył się i rozpływał, mimo, że to było zimą ;/ Okropność :( I rolował się, zbierał w kącikach, a blee :(
OdpowiedzUsuńOba kolorki mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńja mam jedno masełko z drobinkami i nie odczułam wysuszania ust. z nowej kolekcji wpadł mi w oko soczysty arbuz :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
Ja mam ich już 4 sztuki (różne kolorki) i jestem z nich bardzo zadowolona choć czytając recenzję innych dziewczyn (również i twoją) widzę że nie u wszystkich tak dobrze się spisują.
OdpowiedzUsuńodcienie cudowne! ;)
OdpowiedzUsuńMi też chodziły po głowie do masełka, ale opinii w Internecie nie mają dobrych, więc odpuściłam :P
OdpowiedzUsuńNa początku mnie kusiły, ale ostatecznie kupiłam kredkę Just Bitten Kissable, z której jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńOrientujesz sie ile one teraz we Wroclawiu kosztuja?
OdpowiedzUsuń