Dawno mnie tu nie było, przyznaję się bez bicia że blog został trochę zaniedbany. Niestety czasem tak bywa i to był jeden z tych razów, gdzie moja działalność tutaj musiała zejść na drugi plan. Oto moi ulubieńcy ostatnich tygodni (a właściwie miesięcy, ulubieńcy kwietnia i maja).
Po pierwsze wszelkiego rodzaju samoopalacze. Upały są równoznaczne ze schowaniem rajstop na dno szafy a to z kolei oznacza świecenie gołymi kończynami i innymi częściami ciała. Aby trochę sobie to świecenie osłodzić i ułatwić ;) wyciągnęłam cały arsenał produktów samoopalających, rozświetlających i maskujących takie niedoskonałości jak siniaki czy zaczerwienienia (błagam, powiedzcie, że nie tylko ja nabijam sobie siniaki z prędkością światła....). Jako codziennego nawilżacza używam w lecie balsamu Dove Summer Glow do ciemnej karnacji. Bardzo go lubię i to od lat. Mocno brązuje, ładnie pachnie (choć potem czuć samoopalaczowy aromat, ale jak już kiedyś pisałam jestem chyba jedyną osobą, która lubi ten zapach) i dobrze nawilża. Żeby jeszcze nieco podrasować moją skórę lubię nałożyć Sally Hansen Airbrush Legs w najciemniejszym odcieniu Tan Glow. Skusiłam się na niego jakiś miesiąc temu, był w promocji za 40zł. To kultowy ulubieniec i nie trudno zrozumieć dlaczego. Faktycznie jest wodoodporny i znacząco poprawia wygląd nóg. Polubiłam też nowość Lirene, fluido-balsamy Body BB. Dwa dostępne kolory mocno się od siebie różnią. Jaśniejszy zmienia kolor z bezbarwnego w "podkładowy" dopiero po rozblendowaniu. Ciemny jest mocno błyszczący i ma zdecydowanie ciepły, lekko pomarańczowy kolor. Działają delikatniej niż spray Sally Hansen, ale to może być również zaletą, są łatwiejsze w aplikacji. Nie są wodoodporne, ale całkiem nieźle się trzymają i nie ścierają się gdy np. założymy nogę na nogę. Taki zestaw zwieńczam jeszcze odrobiną olejku. Tu najlepiej sprawdza się mój stary znajomy Hawiaiian Tropic. Jest rewelacyjny do wszystkiego (ciało, twarz, włosy), ma bardzo dobry skład i pięknie pachnie. Genialnie nawilża a efekt nabłyszczenia i gładkości trwa i trwa. Jeżeli tylko uda wam się go gdzieś spotkać kupcie bez wahania. Szkoda, że Hawaiian Tropic nie są dostępne w Polsce.
Jeżeli chodzi o samoopalacz do twarzy, ostatnio najbardziej odpowiada mi nawilżający krem Yves Rocher typu "summer glow" czyli kolejne połączenie kremu nawilżającego i dha. Ma lekką konsystencję, ale skutecznie nawilża. Efekt brązowienia jest subtelny ale zdecydowanie widoczny. Kiedy go skończę na pewno przetestuję jego starszego brata z większą zawartością samoopalacza. Oba kremy z tej linii mają śliczne tubki.
Przechodząc dalej, moja koleżanka (Nunu :* ) poleciła mi nową odsłonę szamponu Batiste, XXL volume i muszę przyznać że to kolejny hit. Jest 2zł droższe od klasycznego (który, jak pewnie pamiętacie został moim ulubionym suchym szamponem), ale jest zdecydowanie wart swojej ceny. Rzeczywiście łączy w sobie efekt odświeżenia z większą objętością. Troszkę jak puder Taft czy Got2Be w "solniczce" ale mniej obciąża włosy. Zdecydowanie polecam. Nie mogę też nie wspomnieć o ekspresowym zmywaczu z gąbeczką Maybelline. Podchodziłam do niego sceptycznie, zmywacze w słoiczku są wygodne, ale zazwyczaj mało wydajne i niezbyt efektywne. Ten tu to jednak najlepsza zmywaczowa liga. Nie wiem jak to się dzieje, ale faktycznie radzi sobie z każdym, nawet najciemniejszym lakierem w przysłowiową sekundę. Gąbka jest bardzo dobrej jakości (dodatkowo jest czarna, co wygląda o wiele estetyczniej niż w wypadku białej, na której widać mieszankę wszystkich zmywanych kolorów) i mocno nasączona. Jest również sprytnie przycięta co powoduje, że lakiee łatwo zmywa się również w trudniej dostępnych miejscach. Myślałam, że będzie to kolejny zbędny gadżet a okazał się ulubieńcem. W kategorii lakierów najczęściej nosiłam Sally Hansen Complete Salon Manicure Commander in Chic (mniej fioletowa wersja Essie Merino Cool) i piękny błękit Golden Rose nr 34 z mojej ukochanej serii Rich Color.
Na policzkach standardowo tinty Benefit, tym razem najczęściej sięgałam po Lolitint. Muszę się też pochwalić, zużyłam kolejny pełnowymiarowy flakonik, tym razem Chachatinta. Muszę go odkupić. Jeżeli chodzi o podkład to od prawie dwóch miesięcy niezmiennie używam mieszanki Yves Rocher Pure Light i płynnego rozświetlacza Revlon Skinlights 010 Bare Light (tak, wiem, obiecałam dokładną recenzję i na pewno za jakiś czas się ona pojawi bo rozświetlacz bez wątpienia na nią zasługuje). Zapachy zmieniałam dość często, ale najbardziej wierna byłam Chloe EDP, zużyłam w tym czasie ponad połowę mojego 20ml maluszka.
W kategorii produktów do ust wygrywają błyszczych Sally Hansen Lip Inflation i Bourjois Rouge Edition Velvet w kolorze Ole Flamingo.
Co znajduje się ostatnio w gronie waszych ulubieńców?
Po pierwsze wszelkiego rodzaju samoopalacze. Upały są równoznaczne ze schowaniem rajstop na dno szafy a to z kolei oznacza świecenie gołymi kończynami i innymi częściami ciała. Aby trochę sobie to świecenie osłodzić i ułatwić ;) wyciągnęłam cały arsenał produktów samoopalających, rozświetlających i maskujących takie niedoskonałości jak siniaki czy zaczerwienienia (błagam, powiedzcie, że nie tylko ja nabijam sobie siniaki z prędkością światła....). Jako codziennego nawilżacza używam w lecie balsamu Dove Summer Glow do ciemnej karnacji. Bardzo go lubię i to od lat. Mocno brązuje, ładnie pachnie (choć potem czuć samoopalaczowy aromat, ale jak już kiedyś pisałam jestem chyba jedyną osobą, która lubi ten zapach) i dobrze nawilża. Żeby jeszcze nieco podrasować moją skórę lubię nałożyć Sally Hansen Airbrush Legs w najciemniejszym odcieniu Tan Glow. Skusiłam się na niego jakiś miesiąc temu, był w promocji za 40zł. To kultowy ulubieniec i nie trudno zrozumieć dlaczego. Faktycznie jest wodoodporny i znacząco poprawia wygląd nóg. Polubiłam też nowość Lirene, fluido-balsamy Body BB. Dwa dostępne kolory mocno się od siebie różnią. Jaśniejszy zmienia kolor z bezbarwnego w "podkładowy" dopiero po rozblendowaniu. Ciemny jest mocno błyszczący i ma zdecydowanie ciepły, lekko pomarańczowy kolor. Działają delikatniej niż spray Sally Hansen, ale to może być również zaletą, są łatwiejsze w aplikacji. Nie są wodoodporne, ale całkiem nieźle się trzymają i nie ścierają się gdy np. założymy nogę na nogę. Taki zestaw zwieńczam jeszcze odrobiną olejku. Tu najlepiej sprawdza się mój stary znajomy Hawiaiian Tropic. Jest rewelacyjny do wszystkiego (ciało, twarz, włosy), ma bardzo dobry skład i pięknie pachnie. Genialnie nawilża a efekt nabłyszczenia i gładkości trwa i trwa. Jeżeli tylko uda wam się go gdzieś spotkać kupcie bez wahania. Szkoda, że Hawaiian Tropic nie są dostępne w Polsce.
Jeżeli chodzi o samoopalacz do twarzy, ostatnio najbardziej odpowiada mi nawilżający krem Yves Rocher typu "summer glow" czyli kolejne połączenie kremu nawilżającego i dha. Ma lekką konsystencję, ale skutecznie nawilża. Efekt brązowienia jest subtelny ale zdecydowanie widoczny. Kiedy go skończę na pewno przetestuję jego starszego brata z większą zawartością samoopalacza. Oba kremy z tej linii mają śliczne tubki.
Przechodząc dalej, moja koleżanka (Nunu :* ) poleciła mi nową odsłonę szamponu Batiste, XXL volume i muszę przyznać że to kolejny hit. Jest 2zł droższe od klasycznego (który, jak pewnie pamiętacie został moim ulubionym suchym szamponem), ale jest zdecydowanie wart swojej ceny. Rzeczywiście łączy w sobie efekt odświeżenia z większą objętością. Troszkę jak puder Taft czy Got2Be w "solniczce" ale mniej obciąża włosy. Zdecydowanie polecam. Nie mogę też nie wspomnieć o ekspresowym zmywaczu z gąbeczką Maybelline. Podchodziłam do niego sceptycznie, zmywacze w słoiczku są wygodne, ale zazwyczaj mało wydajne i niezbyt efektywne. Ten tu to jednak najlepsza zmywaczowa liga. Nie wiem jak to się dzieje, ale faktycznie radzi sobie z każdym, nawet najciemniejszym lakierem w przysłowiową sekundę. Gąbka jest bardzo dobrej jakości (dodatkowo jest czarna, co wygląda o wiele estetyczniej niż w wypadku białej, na której widać mieszankę wszystkich zmywanych kolorów) i mocno nasączona. Jest również sprytnie przycięta co powoduje, że lakiee łatwo zmywa się również w trudniej dostępnych miejscach. Myślałam, że będzie to kolejny zbędny gadżet a okazał się ulubieńcem. W kategorii lakierów najczęściej nosiłam Sally Hansen Complete Salon Manicure Commander in Chic (mniej fioletowa wersja Essie Merino Cool) i piękny błękit Golden Rose nr 34 z mojej ukochanej serii Rich Color.
Na policzkach standardowo tinty Benefit, tym razem najczęściej sięgałam po Lolitint. Muszę się też pochwalić, zużyłam kolejny pełnowymiarowy flakonik, tym razem Chachatinta. Muszę go odkupić. Jeżeli chodzi o podkład to od prawie dwóch miesięcy niezmiennie używam mieszanki Yves Rocher Pure Light i płynnego rozświetlacza Revlon Skinlights 010 Bare Light (tak, wiem, obiecałam dokładną recenzję i na pewno za jakiś czas się ona pojawi bo rozświetlacz bez wątpienia na nią zasługuje). Zapachy zmieniałam dość często, ale najbardziej wierna byłam Chloe EDP, zużyłam w tym czasie ponad połowę mojego 20ml maluszka.
W kategorii produktów do ust wygrywają błyszczych Sally Hansen Lip Inflation i Bourjois Rouge Edition Velvet w kolorze Ole Flamingo.
Co znajduje się ostatnio w gronie waszych ulubieńców?
Od rajstop w sprayu jestem już chyba uzależniona ;)
OdpowiedzUsuńWcześniej blogerka, teraz videoblogerka! Zapraszam do subskrypcji ;) https://www.youtube.com/user/CatherinessTV
OdpowiedzUsuńZ góry dziękuję ;**
Musze koniecznie kupić ten zmywacz maybelline:)
OdpowiedzUsuńPolecam, na prawdę cud :D!
UsuńLakiery z GR są bardzo fajne :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam je, moje ulubione lakiery zaraz obok Essie.
UsuńMuszę kiedyś wypróbować te rajstopy w sprayu:)
OdpowiedzUsuńKupiłam sobie ten balsam BB od Lirene do jasnej karnacji ale jeszcze nie miałam okazji go użyć, bardzo jestem ciekawa jego działania :)
OdpowiedzUsuńRajstopy w sprayu to mój ulubieniec od 4 lat :)
OdpowiedzUsuńKusiły mnie dzisiaj w Rossmannie te BB od Lirene, ale się oparłam i żałuję :-( Te rajstopy w sprayu też mnie mocno kuszą :-)
OdpowiedzUsuńfluido-balsamy Body BB hmm ten ciemny to niezła pomarańczka :D
OdpowiedzUsuńLirene BB do ciemnej karnacji to też mój wielki ulubieniec, ale u mnie na ciele nie wygląda ani trochę pomarańczowo :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie byłam zdziwiona bo u mnie też wygląda bardzo fajnie a po wyciśnięciu z opakowania miałam pewne obawy
UsuńMówisz, że Hawiaiian Tropic to dobry wybór? Pytam się, bo jakiś czas temu kupiłam błyszczyk z tej firmy i był okropny.... trochę mnie to zraziło do nowych wyborów ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie polecam, olejek jest rewelacyjny. Testowałam też kilka filtrów, z podobnym rezutlatem.
UsuńKupiłam sobie ten Body BB ale na razie czeka na swoją premierę na ciele :)
OdpowiedzUsuńDaj znać, jak wrażenia |:)
UsuńCzy te lakiery są z serii kosmetyków profesjonalnych?? Czy kupuje się je tylko w drogeriach?? Ja osobiście malowałam paznokcie morgan taylor, używała któraś z was dziewczyny??
OdpowiedzUsuńsame perełki - Sally hansen rajstopy - uwielbiam, hawajski olejek jest na mojej liści zakupów podobnie jak matowy błyszczyk :))
OdpowiedzUsuńu mnie już ostatni dzień urodzinowego Konkursu, byłoby mi miło gdybyś zajrzała :)) mybeautyjoy.blogspot.co.uk/2014/05/urodzinki-konkurs-rozdanie.html Serdecznie zapraszam :))
Mam ochotę na rajstopy w sprayu :) Batiste uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam rajstop w sprayu :D musze je kupić, fajna alternatywa :) ja też uwielbiam lakiery z GR, połowa to właśnie one, a pudełko peka w szwach :) dodaje do obserwowanych i pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tych fluidów do ciała.... chyba będę musiała je wypróbować :) Jeżeli jestem już lekko opalona to lepiej wybrać ciemniejszy wariant?
OdpowiedzUsuńRajstopy w sprayu to mój ulubieniec od tegorocznych wakacji! :D
OdpowiedzUsuńa wymienione w artykule produkty Revlonu i Sally Hansen, oraz inne kosmetyki kolorowe i kosmetyki bez parabenów i konserwantów znajdziecie, Moje Drogie, w promocyjnych cenach w sklepie internetowym www.bellemonde.pl ;)))
Uwielbiam zmywacz Maybelline. Dostałam go ponad rok temu. Jest bardzo wygodny, szybko zmywa wszystko z pazurków i przede wszystkim starcza na bardzo długo! Na pewno kupię go znowu, zastanawiam się, czy zmywacze tego typu innych firm są równie dobre.
OdpowiedzUsuń