Bardzo chętnie dowiedziałabym się, gdzie to podział się październik…bardzo możliwe, że tam gdzie uciekł cały kończący się już 2013. Zanim jednak rozckliwię się nad mijającym czasem ;), mam dla was ulubieńców miesiąca.
Pierwszy ulubieniec to mój Clairsonic Mia, wróciłam znów do regularnego używania. Niedługo stuknie nam druga rocznica i nadal uważam, że zakup tej szczoteczki był świetną inwestycją. Szkoda, że u nas dostępna jest tylko droższa wersja Mia 2, dwie prędkości uważam za bajer kompletnie niekonieczny. Titnami Benefit katuję was bez końca, piszę o nich ciągle bo zwyczajnie ciągle ich używam. Zamiennie, wszystkich trzech. W październiku był to akurat Posietint w duecie z różem Hervana. We wrześniu kupiłam wreszcie słynny cień w kremie Maybelline Color Tattoo w kolorze On and on bronze, właściwie od razu stał się nieodzownym elementem codziennego makijażu. Bardzo dobrze sprawdza się jako baza a nawet jeszcze lepiej solo. Świetna rzecz, szkoda że wybór kolorów w Polsce jest taki ograniczony. Marzył mi się burgund, niestety u nas się nie pojawił :(, podobnie jak limitowane kolory. Nie jestem w stanie zrozumieć takiej polityki. Tuszem miesiąca był Avon Supershock Max. Podoba mi się efekt, jaki daje ale trwałość pozostawia niestety sporo do życzenia. Płaczu (nawet delikatnego) nie wytrzymuję i wolę nawet nie myśleć jak sprawdziłby się na basenie. Jeżeli chodzi o pielęgnację, przez cały miesiąc byłam wierna kremowi Iwostin Capilin redukującemu zaczerwienienia. Trafił do mnie przypadkiem i pomimo iż nie mam typowo naczynowej cery, sprawdził się bardzo dobrze. Łagodny, przyjazny nawilżacz o kojącym działaniu na skórę. Zielony pigment (krem ma maskować optycznie zaczerwienienia) specjalnie też mi nie przeszkadzał.
Ostatni ulubieniec to kolejny krem Triple Moisture Bath&Body Works, który dostałam w prezencie. Tym razem Pink Chiffon. Znów przepiękny, trwały zapach i świetne nawilżenie.
To by było na tyle. Nie był to może miesiąc obfitujący w ulubieńców, ale coś się znalazło. Zobaczymy, co przyniesie listopad.
Ta szczotka wydaje się świetna, ale no fakt - jest droga...
OdpowiedzUsuńCena jest niestety dość zaporowa u nas :(
Usuńmarzę o Clairsonic:)
OdpowiedzUsuńOn and on bronze jest rownież moim ulubieńcem i fakt, ogromna szkoda, ze tak słaby wybor kolorów jest u nas:(
OdpowiedzUsuńOstatnio w Pradze kupiłam sobie drugi (Mauve Crush), z jakiegoś powodu Maybelline uważa, że Czeszki potrzebują większej ilości kolorów w palecie niż my :(. Były dwa ładne neutrale. W Estonii też więcej kolorów.
UsuńMam inną wersje tego tuszu, też mam go w ulubieńcach, ale jego trwałość jest lepsza od twojego, bo łzy przetrzymuje i nie robi efektu pandy .
OdpowiedzUsuńNo właśnie ten niby się nie rozmazuje ale tak jakoś…znika w kontakcie z wilgocią większą.
UsuńMarzy mi się mieć Clarisonic... :) I o Beneficie <3 Ahhh
OdpowiedzUsuńpo ile gdzieś tak są te cienie Maybelline? Kusi mnie jakaś nowinka w moich zbiorach, bo znudziły mi się palety i w ogóle tradycyjne cienie. :)
OdpowiedzUsuńPoniżej 30zł. Swój kupiłam -40% za jakąś śmieszną kwotę około 12-13zł.
UsuńOoo... Ciekawa jestem tego kremu do cery naczynkowej. Jak skończy mi się mój aktualny, to być może sięgnę po ten :).
OdpowiedzUsuńPink Chiffon pachnie świetnie, uwielbiam ten zapach:)
OdpowiedzUsuńCzekam aż ta szczoteczka będzie ciut tańsza : P
OdpowiedzUsuńŻadnego z tych produktów nie miałam okazji używać,ale jestem bardzo ciekawa tego urządzenia do mycia twarzy :)
OdpowiedzUsuńcień w kremie mnie ciekawi :D
OdpowiedzUsuńTen cień w kremie jest świetny! A Clairsonic też mi się marzy, niestety cena rzeczywiście jest dość zabójcza. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie :)
http://madameolivia.blogspot.com/
Tinty od Bene uwielbiam, są świetne! Podobne odczucia mam co do cieni w kremie Maybelline :) Najbardziej kusi mnie i intryguje szczotka Clairsonic :)
OdpowiedzUsuńzapach Pink Chiffon jest rewelacyjny :) właśnie koncze miniaturke balsamu o tym zapahu i jestem oczarowana :)
OdpowiedzUsuńPink Chiffon mam w formie balsamu i również bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńfajne produkty :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko
taka szczoteczka by mi się przydała
OdpowiedzUsuńKrem z Iwostinu rzeczywiście jest fajny, świetnie nawilża i koi podrażnienia.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawi ulubieńcy , chociaż ten tusz z AVON nie należy do grupy wodoodpornych więc ma parawo się pomaziać w niedogodnych warunkach :)
OdpowiedzUsuńprzy mojej wrazliwej skorze wole nie uzywac takich szczoteczek. a tych cieni w kremie mam juz 4 sztuki, ale nie ten kolor :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię ten cień z Maybelline :)
OdpowiedzUsuńLubei Hervane szczegolnie jesienia/zima kiedy moja cera jest jasniejsza ;)
OdpowiedzUsuńHervana jest boska, daje taki piękny naturalny rumieniec!
OdpowiedzUsuńA że Pink Chiffon uwielbiam to wiesz przecież :)
Też bardzo lubię efekt jaki daje superShock :)
OdpowiedzUsuń