Jak miło was znowu "widzieć"!
Jak pewnie pamiętacie,wczoraj wróciłam z Rodos.Dziś rano siadłam do przeglądania zdjęć ponieważ chciałam się z wami podzielić moimi wrażeniami i wspomnieniami.Niestety zdarzył mi się przykry wypadek-zalałam mojego laptopa kawą :(.Wygląda na to,że nie uda się go już uruchomić i jedyne na co mogę liczyć to odzyskanie danych(wspomnianych zdjęć z wakacji,zdjęć na bloga i masy innych ważnych dokumentów).Jeżeli uda mi się to wrzucę zdjęcia za jakiś czas.
W tej chwili nie mam niestety komputera,korzystam gościnnie ze sprzętu mojej mamy.Niestety więc znów będę miała przerwę w pisaniu postów do czasu,kiedy nie kupię nowego laptopa.Postaram się wam jednak to jakoś wynagrodzić,możecie spodziewać się we wrześniu rozdania.
Póki co jednak chciałabym wam pokazać,co udało mi się upolować w Grecji.
Ponieważ Korres,jak większość z was pewnie wie,jest grecką marką na Rodos można było kupić ich produkty w wielu sklepach i to w bardzo przystępnych cenach.Od dawna miałam ochotę przetestować słynne masełka do ust,ale cena (49zł w Sephorze) zdecydowanie działała odstraszająco.
Postanowiłam więc skorzystać z okazji i za pół ceny nabyłam masło jaśmonowe w słoiczku i masło różane w sztyfcie.
Oczywiście,jako lakieromaniaczka nie mogła się nie skusić na niedostępne u nas lakier Korres.Wybrałam różowy,nr 14 Pomegranate.
Możecie więc spodziewać się recenzji jak tylko będę miała znowu dostęp do swobonego pisania.
Współczuję :(
OdpowiedzUsuńA zalany tak dokumentnie? Może jak przeschnie, to w serwisie coś temu zaradzą?
Trzymam kciuki!
Nie martw się może uda się coś jeszcze z nim zrobic;)
OdpowiedzUsuńGratuluję udanego polowania na Rodos i mam nadzieję, że uda się odzyskać dane. :)
OdpowiedzUsuńojjj... współczuję. na masełko korres też od dawna mam ochotę, ale cena odstrasza. chyba muszę jechać do grecji ;)
OdpowiedzUsuńBurn, a zalalas go calego? Tzn, czy w miejscu gdzie jest dysk tez? czy wylączyl sie sam od razu jak poczul wilgoc? ja nie tak dawno temu zalalam swojego, ale niewielka iloscia kawy i okazalo sie ze jak wyjelo sie dysk to wszystko na nim bylo, zadne dane nie zostaly utracone. A komputer jak polezal otwarty 2 dni to odzrowial i dziala obecnie wszystko jak dawniej :)
OdpowiedzUsuńOj, kochana, może uda się go jeszcze naprawić! Trzymam kciuki;-*
OdpowiedzUsuńO rety się porobiło. Ja jak byłam trochę młodsza przeczytałam takie opowiadanie w gazecie i tam było w morale, żeby nie pić przy komputerze i mi się tak to zakodowało, że nigdy tego nie robie :) Naprawdę współczuję!
OdpowiedzUsuńTo nie najlepiej z tym laptopem. A ja zawsze przy nim piję - muszę z tym skończyć ;D
OdpowiedzUsuńWspółczuję i mam nadzieję, że uda się odzyskać dane.
OdpowiedzUsuńO jeju, współczuję co do laptopa, ale tak to jest jak się pije, je nad sprzętem.
OdpowiedzUsuńWspółczuję... Też kiedyś musiałam odzyskiwać dane bo miałam podobną sytuację. Oby i Tobie się udało ;)
OdpowiedzUsuńNiefajnie z tym laptopem :( ale czekam na nowe posty, bo bardzo spodobał mi się Twój blog... nie wiem, czemu wcześniej tu nie trafiłam ;) oczywiście dodaję.
OdpowiedzUsuńMój blog, zapraszam =)
Współczuję, utrata danych to jedna z najgorszych rzeczy, jaka może się przytrafić - kiedyś zdarzyła mi się podobna sytuacja i zniknęły bezpowrotnie zdjęcia z okresu mniej-więcej roku :(
OdpowiedzUsuńPS: Zostałaś otagowana u mnie na blogu, zapraszam do zabawy :) http://kotwkosmetyczce.blogspot.com/2011/08/tag-10-pytan-kosmetycznych-od-majorki.html
zostałaś otagowana:)
OdpowiedzUsuńhttp://moja-kosmetyczka.blogspot.com/2011/08/30-pytan-kosmetycznych.html