Przedstawiam wam dzisiaj jeden z najbardziej zachwycających lakierów do paznokci, jakie w życiu widziałam (a jak wiecie widziałam sporo :) ). Nie wiem jakim cudem ten kolor nie stał się kultowym ulubieńcem bo jest po prostu genialny.
Purple Potion z linii Xtreme Wear Sally Hansen wypatrzyłam na Rossmannowskiej półce za 19,99zł. Już w butelce wyglądał obiecująco, ale po aplikacji na pazurki prezentuje się po tysiąckroć lepiej. Ciepły, fiolet z różową bazą opalizujący na niebiesko dzięki drobinkom w kolorze kobaltowym. Śmiało można go nazwać duochromem, bo zimnofioletowo-niebieskie refleksy dają bardzozdecydowaną poświatę. Kolor jest bardzo nasycony, intensywny i głęboki. Paznokcie z daleka aż świecą (jeżeli wiecie co mam na myśli). Efekt jest hipnotyzujący i nazwa pasuje idealnie, ponieważ rzeczywiście kojarzy mi się on z trującym, magicznym eliksirem.
Przypomina w zamyśle nieco macowski cień Stars&Rockets ale w innej tonacji.
Pędzelek jest wygodny, rozkłada się i łatwo pokryć nim całą powierzchnię paznokcia, wolałabym jednak aby był zakończony na okrągło co ułatwiałoby manewrowanie przy skórkach. Formuła jest dość rzadka, ale bardzo dobrze kryje i po dwóch warstwach udało się uzyskać bardzo nasycony kolor.
Czas schnięcia w normie, ale dłużej niż w przypadku Essie. Wykończenie ładne i błyszczące.
Jak widzicie, jestem totalnie zachwycona Purple Potion i nie mogę przestać patrzeć na moje paznokcie :)
Chyba nie do końca moja bajka, nie mogę się przestawic na metaliczne, brokatowe lakiery:-(
OdpowiedzUsuńzapragnęłam go <3 rozejrzę się za nim :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie hipnotyzujący. Ostatnio wzbogaciłam się o dwa nowe lakiery z SH, ale nie miałam jeszcze okazji ich przetestować ;)
OdpowiedzUsuńKolor bardzo ciekawy. ;)
OdpowiedzUsuńale śliczny :)
OdpowiedzUsuńHmm, ja nie lubię takiego wykończenia :P
OdpowiedzUsuńja też nie ;)
UsuńFajny kolor ;)
OdpowiedzUsuńHmmm..... nie lubię takiego wykończenia, poza tym ma w swoim kolorze coś, co nie do końca mnie przekonuje:(
OdpowiedzUsuńkolor fajny, nie wiedziałam że lakiery SH można kupić w Rossmannie. widocznie jestem ślepa ;)
OdpowiedzUsuńNa prawdę piękny kolor.
OdpowiedzUsuńPrzyjemny fiolecik, ale wykończenie średnio mi się podoba!
OdpowiedzUsuńKolorek bardzo ładny,ale nie lubię lakierów z tej serii
OdpowiedzUsuńFajnie się mieni ;) No i pędzelek wyjątkowo przypadł mi do gustu ;) Pozdrawiam i zapraszam do siebie! ;)
OdpowiedzUsuńwww.jcmakeupdream.blogspot.com
Uwielbiam takie kolorki, ale niestety z takim wykończeniem źle się czuje :( Nie mogę się do nich przekonać
OdpowiedzUsuńFaktycznie ciekawy, chociaż ja ostatnio preferuję kremy lub bardzo delikatne shimmerki. Ale, że fiolety lubię w każdej postaci, to takiemu też bym nie odmówiła ;)
OdpowiedzUsuńCzadowy kolor! Nie mieszkam w Pl, czy myslisz, ze lakiery Sally Hanses sa dostepne w kazdym rosmanie? W mojej miejscowosci jest 1, ale jakos nie pamietam zeby cos tam bylo....
OdpowiedzUsuńWww.brusselslifebeauty.blog.com
ciekawy, mam podobny z Color Club z serii Alter ego, aczkolwiek jego trwałość nie powala :(
OdpowiedzUsuńKolorek nie moj, ale u Ciebie wyglada ciekawie :)
OdpowiedzUsuńmamy i lubimy:)
OdpowiedzUsuńCo tu dużo mówić - mam, kocham :D
OdpowiedzUsuń