niedziela, 30 września 2012

Wrześniowy Shinybox


W drugiej połowie września trafił w moje ręce pierwszy Shinybox. Do tej pory nie miałam do czynienia z tym pudełkiem i byłam ciekawa, co znajdę w środku.
Wrześniowy SB wydaje się być nastawiony na pielęgnację ciała i twarzy. Wewnątrz znalazły się dwa produkty pełnowymiarowe, pięć miniatur i zawieszka w prezencie.

- Dermedic Peeling enzymatyczny Hydrain3 (pełnowymiarowy o wartości 30zł)
-Dermedic Hydrain3 (pełnowymiarowy o wartości 27zł)
-Bioderma Hydrabio Masque
-Bioderma Hydrabio Serum
-Zepter Swisso Logical krem do rąk
-Zepter La Danza owocowy tonik nawilżający

Najbardziej ucieszył mnie peeling enzymatyczny, jestem w trakcie poszukiwania dobrego produktu w tej kategorii a dotychczasowe zakupy (poza Ziają Nuno, którą uważam za bardzo udany kosmetyk) skończyły się średnio. Balsam do ciała to coś, czego używam dwa razy dziennie po każdym myciu, także zużywam w dużej ilości i zawsze chętnie przyjmę ;). Zobaczymy, jak radzi sobie z nawilżaniem suchej skóry. Do Biodermy nie mam specjalnie zaufania, krem przeci niedoskonałościom bardzo mnie podrażnił a micel okazał się mało skuteczny, ale chętnie dam szansę produktom Hydrabio. Szczególnie masce bo uwielbiam maseczki.
Zepterowe miniaturki będą fajne w podróży, testowałam już mini krem ale muszę przyjrzeć mu się bardziej dokładnie.

Teraz marzy mi się 100% kolorówkowe pudełko. To by było coś, szczególnie jeżeli wewnątrz można by znaleźć także lakiery do paznokci :D

Macie jakieś doświadczenia z Shinybox? Dostałyście pudełeczko w tym miesiącu? Co spodobało wam się najbardziej?

środa, 26 września 2012

Alterra Szampon kofeina i biotyna


Testowałam już sporo łagodniejszych/bardziej naturalnych szamponów do włosów, pozbawionych najmocniejszych detergentów i silikonów. Z bardzo różnym skutkiem. Spora część pozostawiała moje włosy tępe, matowe i splątane. Część była przeciętna a kilka z nich polubiłam (ale była to zdecydowanie najmniejszy ułamek tej grupy). Miałam już kiedyś któryś z szamponów Alterra, zabijcie mnie ale nie pamiętam który (migdałowy? ten z papają?), i nie byłam specjalnie zadowolona ale kiedy pojawiła się nowa odsłona z kofeiną i biotyną planowałam zakup. Szczęśliwym trafem szampon ten trafił do mnie w paczuszce z innymi kosmetykami Alterra i mogłam rozpocząć testy szybciej niż się spodziewałam. Dzisiaj zużyłam ostatnią kroplę, pora na podsumowanie.

Szampon ma postać praktycznie przezroczystego rzadkiego żelu i zapach będący kolejną wariacją na temat zapachu kosmetyków Alterra. Pachnie lepiej niż maska do włosów z granatem (która pachnie dość nieprzyjemnie, nieświeżym ciastem cytrynowym ), trochę bardziej jak herbata z cytryną. Nie przepadam za alterrowym zapachem, ale ten szampon pachnie stosunkowo najprzyjemniej i na szczęście nie wyczuwam go na włosach po spłukaniu.
Od szamponu wymagam aby skutecznie, ale nie za mocno oczyszczał (nienawidzę skrzypiąco czystych włosów, brr....), nie plątał dodatkowo włosów i w miarę możliwości pozostawiał je przyjemne w dotyku. Alterra biotyna i kofeina obiecuje wzmocnienie przerzedzonych i wypadających włosów, nie wierzę jakoś w tego typu obietnice na szamponach, coś co pozostaje na głowie w porywach 2 minuty może działać wspomagająco ale na pewno nie uleczy poważnych problemów.
Nie mniej jednak bardzo polubiłam ten szampon. Skutecznie oczyszcza a włosy po umyciu są wyraźnie bardziej miękkie (czuć to od razu po spłukaniu produktu) i błyszczące. Nie plącze i nie wysusza nadmiernie skóry głowy ani samych włosów.
Cena przyjazna, szkoda tylko że nie występuje w większych butelkach bo przy bardzo długich włosach  małe pojemności rzędu 200ml bardzo szybko się kończą. Bardzo fajny produkt, będę do niego wracać.

Ocena: 5

piątek, 21 września 2012

Mariza Care&Colour nr 54




Mariza Care&Colour nr 54. Piękna soczysta limonka. Niestety współpraca z tym lakierem była dość ciężka. Smużył i zachowywał się jak pastel. Roboty nie ułatwiał dość cienki pędzelek. Czas schnięcia ok.

czwartek, 20 września 2012

Produkty Macadamia Natural Oil


Od ponad roku sporo słyszę o produktach Macadamia Natural Oil na YT. Ponieważ jedna z was prosiła o recenzję, pomyślałam że to odpowiednia chwila aby napisać co myślę o tych, które miałam okazję testować.

Do tej pory raz kupiłam miniaturkę (10ml) olejku, później dostałam na urodziny kosmetyczkę z 30ml olejku, 60ml odżywki bez spłukiwania i saszetką maski do włosów.


Healing Oil Treatment to silikonowe serum wzbogacone olejkiem arganowym i olejkiem z makadamii.
Kuzyn Biosilków, Chi i joannowego jedwabiu.
Ma typową dla tego typu produktów tłusto-suchą konsystencje i przyjemny, lekko męski zapach.


Nakładam go głównie na końcówki w celu zabezpieczenia ich przed zniszczeniem. Bardzo ładnie wygładza i doraźnie scala pojedyncze rozdwojone końcówki. Nałożony na całe włosy nabłyszcza i wygładza. Podobno można go dodawać do odżywek, masek oraz farb do włosów.
To jedno z moich ulubionych silikonowych wspomagaczy, czy jest jednak warte wysokiej ceny? Zdecydowanie nie, porównywalne efekty daje serum L'biotica za 12zł. Healing Oil jest bardzo przyjemny, ale gdy użyję zapasy raczej nie kupię ponownie bo znam wiele bardziej ekonomicznych zamienników. Co prawda zawiera dwa dość ciekawe oleje, ale nie przekonuje mnie to na tyle by płacić  40 czy 50zł za 30ml.
Dostępny jest również w wersji lekkiego olejku w sprayu.



Odżywka bez spłukiwania Nourishing Leave-in Cream ma postać lekkiego kremu o przyjemnym, bananopodobnym zapachu. Nałożona na włosy po umyciu ułatwia rozczesywanie, zmiękcza i wygładza. Producent obiecuje, że produkt jest też produktem ułatwiającym stylizację, ale ja nic takiego nie zauważyłam. Poza lekkim zdyscyplinowaniem wynikającym z nawilżania brak spektakularnych rezultatów. To taki miły przeciętniak, na pewno nie warto płacić za niego wysokiej ceny, jaką śpiewa sobie producent.
Z tego co widzę aktualne produkt został przemianowany na  "krem do układania loków". Żadnych efektów wspomagająch skręt jednak nie zauważyłam.



Deep Repair Masque bardzo przypadła mi do gustu. Saszetka starczyła na dwie hojne aplikacje. Włosy po zastosowaniu były niesamowicie miękkie, gładkie i błyszczące. Dobrze się układały jeszcze po następnym myciu. Chciałabym mieć ją na półce w pełnym wymiarze, ale niestety trochę odstręcza mnie cena. Podobno w Tkmaxxie można ją dorwać za około 60zł (i tą cenę jeszcze byłabym w stanie przeboleć jakoś), jeszcze jej jednak w moim nie dorwałam a na allegro ma zaporową cenę 100zł za 250ml.
Jeżeli uda mi się kupić po okazyjnej cenie, nie wyższej niż 50-60zł to na pewno się skuszę bo maska jest świetna.



Używałyście produktów Macadamia Natural Oil?

środa, 19 września 2012

Kosmetyki do włosów Green Pharmacy


Dziś porządna recenzja kosmetyków do włosów Green Pharmacy, o których wspominałam wam już przy okazji przeglądu arsenału do pielęgnacji włosów. Używam ich już grubo ponad miesiąc i przyszła pora na spisanie rezultatów tej przygody.

Na początku ikuracji miałam pewne problemy ze wzmożonym wypadaniem włosów, które jednak na szczęście dość szybko przeszło (włosy wspomagane różnymi produktami w końcu się uspokoiły). Czy jest to zasługa produktów Green Pharmacy? Na pewno się do tego częściowo przyczyniły, ale używałam również innych wzmacniających produktów.

Eliksir ziołowy do włosów wzmacniający przeciw wypadaniu to rodzaj odżywki bez spłukiwania w spray, z tym jednak wyjątkiem, że szczególnie zaleca się wcieranie jej w skórę głowy. Ma wzmacniać i zapobiegać wypadaniu włosów.
Jest przezroczysty, zupełnie płynny. Spray rozpyla produkt bardzo skutecznie, mgiełka jest lekka i ma dość duży zasięg (wszystkie chyba znamy koszmarne produkty w spray, które odmawiają współpracy i "plują" wielką porcją płynu punktowo i utrudniają aplikację) za co zdecydowanie należy się plus. Niestety sama butelka jest duża i pękata co skutecznie utrudnia jej trzymanie.


Produkt ma bardzo przyjemny zapach, pachnie jak ziołowa herbata z miodem. Jest lekki, ale po zastosowaniu go widzę różnicę, nie jest to tak jak gdyby spryskiwać włosy czystą wodą (a często takie wrażenie pozostawiają po sobie odżywki w sprayu). Używałam go po każdym myciu przed rozczesywaniem włosów oraz wieczorem przed olejowaniem. Wcierałam w skórę głowy i rozpylałam na całej długości włosów. Ułatwia rozczesywanie i lekko wygładza włosy. Nie jest jednak pod tym względem tak skuteczny, jak mój ukochany Biosilk Silk Filler.
Lubię takie spraye a ten jest całkiem przyjemny. Lepszy od sprayu Jantar Farmona, porównywalny z Radicalem (ale nie ma alkoholu).

Kosztuje około 8zł za 250ml

Ocena: 4



Olejek łopianowy z czerwoną papryką był produktem, który najbardziej mnie zainteresował. Jak wiecie, jestem członkinią sekty dziewczyn traktujących olejami włosy ;). Olej łopianowy z dodatkiem papryki ma przyspieszać porost włosów przez pobudzanie mikrokrążenia. Służy do olejowania skóry głowy. Ma dość ciężką konsystencję, ale nie mam większych problemów z wmasowaniem go w skórę głowy. Lubię ten olej. Niestety ma bardzo niewygodną buteleczkę, brak skutecznego zabezpieczenia przed wylewaniem zbyt dużej ilość powoduje, że zmarnowałam już niechcący sporą ilość produktu. Dużo wygodniejsza byłaby butelka podobna do tej, w którą zapakowane są olejki Alterra.
Produkt kosztuje około 5zł za 50ml. Ma neutralny, prawie nieobecny zapach oleju roślinnego.


Ocena: 5-


Balsam do włosów przeciw wypadaniu z olejkiem łopianowym polubiłam najmniej ze wszystkich kosmetyków GP. Owszem, ma przyjemny zapach, ale denerwuje mnie rzadka konsystencja. Trudno nałożyć go na włosy, nie jest też zbyt wydajny bo na jednorazową aplikację zużywam sporo. Producent zaleca nakładanie go na 5-10 minut. Trzymałam go na włosach zarówno minutę jak i godzinę, nakładałam przed myciem na suche włosy oraz jako pierwszy etap OMO. Efekty za każdym razem były podobne. Włosy lekko zmiękczone i wygładzone, ale absolutnie bez rewelacji. Po odżywce spodziewam się więcej, lubię produkty mocniejszego kalibru. To jest poprawna odżywka, ale bardziej spodoba się dziewczynom lubiącym lekkie produkty do pielęgnacji włosów. Nie ma w składzie silikonów ciężkiego kalibru.

Ocena: 4-

około 8zł/ 300ml



Używałyście tych, albo innych kosmetyków Green Pharmacy? Jakie są wasze wrażenia?

wtorek, 18 września 2012

Polska zagłębiem peelingowym ;) czyli Farmosa Sweet Secret Waniliowy peeling myjący


Polskie firmy produktują najlepsze peelingi do ciała, powinnyśmy być z tego dumne :). Próżno szukać w drogerii lepszych i tańszych propozycji niż peelingi Floslek, Ziaja, Perfecta, Joanna czy Farmona. Większość z nich nie kosztuje więcej niż 13-14zł a pachnie jak pięknie i odprężająco jak zabieg w ekskluzywnym spa. Coś dla siebie znajdą zarówno  miłośniczki natłuszczających peelingów solnych i cukrowych, jak i klasycznych "ścieradeł".

Dzisiaj o kolejnej peelingowej perełce. Farmona Sweet Secret Waniliowy myjący peeling do ciała pachnie i wygląda jak creme brulee. Gęsta pasta zawiera w sobie drobinki pumeksu, które czynią z tego produktu peelingowego zawodnika wagi ciężkiej. Ściera na prawdę koncertowo, bardzo efektywnie. Skóra po użyciu jest bardzo gładka i miękka. Nie pozostawia na skórze tłustego filmu ( za którym ja przepadam, ale wiem, że niektóre z was takich atrakcji nie znoszą), ale nie zauważyłam wysuszenia.


Dodatkowym plusem jest fakt, iż kosmetyk wygląda jak deser :).
Efekt jest na prawdę super, produkt trafia do moich ulubieńców w kategorii peelingów.

Ocena: 5

Essence My Skin Odświeżający tonik do twarzy



Pojawienie się pielęgnacyjnej linii Essence oczywiście wywołało moje spore zainteresowanie :). Szczególnie, że na samym początku dostępne były w promocji (a i cena wyjściowa jest na prawdę przystępna). Ponieważ mam spory zapas kremów, które trzeba w końcu zużyć albo w inny sposób zutylizować, skusiłam się na tonik.
Za standardowe 200ml zapłaciłam poniżej 10zł, cena regularna też wydaje mi się nie przekracza 11zł. Butelka jest na prawdę sympatyczna, ma wygodny i dość niespotykany korek a skład jest ok. Na drugim miejscu znajduje się ekstrakt z liczi. Od toniku nie oczekuję cudów, ale obecność naturalnych składników jest zawsze miła. Gdzieś tam w oddali majaczy alkohol, ale szczerze mówiąc zupełnie nie czuję jego obecności (nie ma ani jego zapachu, ani działania wysuszającego).




Tonik przyjemnie odświeża i usuwa resztki makijażu. Raz rozrobiłam przy jego pomocy glinkę do maseczki (lenistwo nie pozwoliło mi iść do kuchni po wodę mineralną ;) ) i maseczka ta byłą jak najbardziej ok. Podoba mi się zapach, ładna butelka i wygodne otwarcie. Nie mam mu właściwie nic do zarzucenia, wywiązuje się ze wszystkich zadań, jakie stawiam przed tonikiem. Nie jest cudotwórcą, ale tego nie oczekuję. Po prostu sympatyczny produkt.

Ocena: 4+



piątek, 14 września 2012

Po czwarte: Dbaj o skórę wokół oczu

Kolejna odsłona Dekalogu zdrowej skóry Floslek. Jedna z najważniejszych bo dotyczy dbania o wrażliwą skórę wokół oczu.


"Kremy pod oczy i kremy do twarzy mają różne pH, dlatego nie powinno się ich stosować zamiennie. Dobrze dobrany preparat pod oczy i odpowiednio wykonany delikatny masaż skóry w trakcie aplikacji zapobiegają powstawaniu zmarszczek.
Skóra w okolicach oczu wymaga szczególnej pielęgnacji. Przede wszystkim powinniśmy ją prawidłowo oczyszczać specjalnymi preparatami. Bardzo ważny jest również odpowiedni dobór preparatu pielęgnacyjnego uwzględniającego specyfikę tego obszaru skóry. Powinien on nawilżać i ujędrniać skórę, a także łagodzić podrażnienia, regenerować i chronić ją przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi – radzi dr Henryka Dąbrowska."


Mam mieszaną cerę, ale nie przepadam za bardzo lekkimi kremami. Szczególnie w przypadku pielęgnacji skóry okolic oczu. Tym czasem na półkach aż roi się od lekkich kremów, które obiecują że będą szybko się wchłaniać i nie pozostawią tłustego filmu. Cóż jednak z tego, skoro ja takiego właśnie ochronnego filmu pod oczami potrzebuję. Znazałam kilka całkiem fajnych, bardziej nawilżających kremów (min. Floslek pod oczy do skóry wrażliwej, o którym już wcześniej pisałam) jednak żadne nie był idealny. Niektóre podrażniały, inne były mało wydajne a jeszcze inne nieco za drogie (np. Dermika z kwasem hialuronowym).
Myślałam już, że będę musiała zdecydować się na krem 60+ ;). W końcu jednak trafiłam na krem idealny, Floslek znowu potwierdził, że zasługuje na miano mojej ulubionej polskiej firmy.
Bio-certyfikowany krem pod oczy, na dekolt i szyję z serii Be Eco wreszcie spełnił wszystkie moje oczekiwania, jeżeli chodzi o pielęgnację skóry wokół oczu.


Ma bardzo gęstą, maślaną konsystencję. Dobrze się wchłania i dogaduje się z produktami do makijażu, ale jednocześnie pozostawia ochronny nawilżający film. Jest bardzo wydajny, wystarczy na prawdę odrobinka. Smaruję nim tylko okolice oczu, na szyi i dekolcie lepiej sprawdzają się u mnie kremy, których używam do reszty twarzy. Myślę jednak, że posiadaczki suchej lub nieco bardziej dojrzałej cery polubią go również do pielęgnacji dekoltu i szyi (co potwierdza moja mama, która również kupiła sobie ten krem).
Dodatkowym plusem jest bardzo dobry, naturalny skład.
Niezbyt podoba mi się ciężki słoiczek. Nakrętka jest plastikowa i mało elegancka a srebrna obwódka ściera się natychmiast. Są to jednak jedyne aspekty, do których mogę się przyczepić. Krem kosztuje ponad 30zł/50ml, ale biorąc pod uwagę wydajność na prawdę nie można go nazwać drogim.

Zdecydowanie polecam, mój ulubiony krem pod oczy! Wreszcie coś co na prawdę nawilża.

Ocena: 6-


wtorek, 11 września 2012

Essie Merino Cool














Tak was jeszcze trochę po zamęczam tymi swatchami Essiaków. Póki trwa promocja w Superpharmie, a nóż ktoś potrzebuje takiego impulsu, żeby upewnić się co do słuszności zakupu.

Dziś wyjątkowo urodziwy kolor. Merino Cool (jaka miła nazwa :)) to fioletowy taupe. Bardzo jesienny, bardzo elegancki i bardzo "twarzowy" na pazurkach. Bardzo lubię tego typu kolory, zarówno w przypadku lakierów, jak i cieni do powiek. Raz wygląda jak szarość, raz jak brąz a raz jak fiolet. Przepiękny. Ciemniejszy na paznokciach, niż w butelce.

poniedziałek, 10 września 2012

Essie Eternal Optimist






Na specjalne życzenie :). Essie Eternal Optimist. Przybrudzony, delikatny różo-beż. W butelce przypomina trochę Kobo Toronto, jednak na moich paznokciach wygląda o niebo lepiej. Nie wychodzą z niego brązowe nuty, wygląda subtelnie i elegancko. To taki pośredni kolor pomiędzy cielakiem a różem. Bardzo fajny. Polecam nie tylko miłośniczkom delikatności na paznokciach.

Ps. zapomniałam nałożyć drugą warstwę na mały palec, stąd ten prześwit :)

Yankee Candle Warm Spice


Rozgrzewający zapach orzechów (wyraźnie czuję orzechy włoskie), brązowego cukru i przypraw korzennych z przewagą cynamonu i anyżu. Bardzo jesienny i bardzo "przytulny". Miałam wcześniej świeczkę Warm Spice, ale wosk pachnie zdecydowanie intensywniej.
Warm Spice to raczej słodki zapach ciasta niż kręcących w nosie przypraw.Pycha!

Nic tylko zapalić wosk, zakopać się pod kołdrą z ulubioną herbatą, domowymi konfiturami i wciągającą książką :)



Produkty Yankee Candle dostępne są w sklepie Candle Room.

niedziela, 9 września 2012

Essie Buy Me A Cameo






Określiłabym ten lakier jako metaliczny nude z domieszką miedzi-różowego złota. Delikatny kolor, który bardzo zyskuje po nałożeniu trzech warstw. Wiecie, że nie lubię nakładać trzech warstw, ale cielakom i nudziakom (a tak Buy Me A Cameo traktuję) jestem to w stanie wybaczyć. Po dwóch warstwach dobrze kryje, ale dopiero przy trzeciej nabiera prawdziwie metalicznego wykończenia. Trzeba jednak obchodzić się z nim z uwagą, przyda się baza wyrównująca płytkę lub/i polerka bo tego typu wykończenia podkreślają nierówności.


Chciałabym też przypomnieć, że do 19 września w Superpharmie obowiązuje rabat 25% na lakiery do paznokci, w tym na moje ukochane Essie. Oczywiście skusiłam się na dwa (i coś czuje, że na dwóch się nie skończy :)). Do kolekcji dołączyły Luxedo, czyli wampowaty bardzo ciemny fiolet oraz brudny róż Eternal Optymist. Mam jeszcze ochotę na czerwienie (uwierzycie, że w chwili obecnej nie mam żadnej prawdziwej czerwieni?! ) oraz Waltz, Not Just A Pretty Face oraz jesienne fiolety w stylu Merino Cool czy Smokin Hot. Prawdę mówiąc straciłam jakąkolwiek ochotę na kupowanie lakierów innych niż Essie. Szczególnie po ostatniej wpadce z Kobo.


Cienie Kobo: Pale Peach, Copper i Golden Rose


Wreszcie udało mi się coś kupić w szafie Kobo :). Po przeglądaniu blogów miałam kilka kolorów na oku, po wizycie w naturze zdecydowałam się na trzy: Pale Peach, Copper i słynny Golden Rose.

Cienie dostępne są w formie pojedynczych produktów w pudełku (17,99zł) oraz wkładów do paletek magnetycznych (13,99zł). W gamie kolorów znajdują się zarówno maty (Mono), jak i metaliczne kolory (Fashion).

Pale Peach to przybrudzona brzoskwinia w odcieniu zbliżonym do skóry. Po nałożeniu na powiekę robi się mocniej brzoskwiniowa. To bardzo miękki mat, bez śladu kredowości. Ładnie napigmentowany i łatwy we współpracy.

Golden Rose to chyba najbardziej znany cień Kobo. Ciepły róż ze złotym duochromem. I kiedy piszę duochromem mam na myśli wspaniały duochrom przez duże D. Ten cień opalizuje jak szalony! Ma bardzo specyficzną, tępą konsystencję przypominającą sprasowany pigment. Spotkałam się z opiniami, że nie sposób nałożyć go pędzelkiem. Ja nie miałam z tym większych problemów, trzeba tylko użyć syntetycznego płaskiego pędzelka i wklepywać a nie rozcierać. Na powiece wygląda przepięknie.

Copper to koralowa miedź z różowym duochromem. Równie piękny jak Golden Rose. Ma identyczne właściwości, wymaga podobnej techniki nakładania. Efekt jest zachwycający.




Nie miałam żadnych problemów z trwałością, na bazie trzymają się cały dzień.
Jestem bardzo zadowolona z zakupu, szczególnie Copper i Golden Rose są zachwycające. Nie widziałam tak pięknych duochromów w ofercie żadnej innej firmy. Cena jest ok, chociaż wolałabym żeby kosztowały raczej 10zł jak Ingloty. Nie wiem czy kupię kolejne, ale te kolory zdecydowanie polecam.

Przechowują je w kwadratowej paletce Inglot. Przy okazji chciałam wam bardzo polecić taką paletkę. Kosztuje bodajże 15zł i jest niezwykle praktyczna. Można w niej umieścić produkty o dowolnym kształcie i tym samym pozbyć się miliona pojedynczych opakowań. Przełożyłam tu róż Flormar, którego opakowanie uległo malowniczej destrukcji ;).
 Dodatkowym plusem jest wielkie lusterko, które przyda się szczególnie w podróży.





Golden Rose na całej powiece.


Co sądzicie o cieniach Kobo?

sobota, 8 września 2012

Pędzle Anabelle Minerals


Pędzle to absolutny niezbędnik użytkowniczki kosmetyków mineralnych. Bez odpowiedniego pędzelka nie da się odpowiednio testować i używać podkładów. Z różami, cieniami i korektorami jest trochę inaczej (często dobrze sprawdzają się "zwykłe" pędzelki),  jednak syntetyczny kabuki lub flat top( kabuki z płaskim czubkiem) to coś, bez czego nie da się nałożyć podkładu mineralnego.

Dzisiaj chciałam wam przedstawić dwa pędzle do minerałów, które dostałam od Anabelle Minerals.

Pierwszy z nich to ścięty pędzel do różu. Pomaga nakładać róż i bronzer mineralny, ale ja używam go także do zwykłych prasowanych róży (świetnie współpracuje z Narsem Madly i Benefitem Hervaną). Jeżeli używacie podkładów płynnych taki pędzel również może wam się przydać, wygodnie dociera w okolice nosa.
Jest gęsty, bardzo miękki i nie linieje. Kosztuje 30zł.


Drugi pędzel to klasyczny, wielofunkcyjny flat top. Bardzo dobrze nakłada podkład mineralny pozwalając uzyskać mocniejsze krycie niż pędzelki o zaokrąglonym czubku. Przyda się również do nakładania bazy czy płynnego podkładu bo jest syntetyczny i gęsty, przez co nie wchłania płynnych i kremowych kosmetyków.
Flat top również kosztuje 30zł.


Te z was, które używają minerałów z pewnością zauważą podobieństwo pędzli Anabelle Minerals do Everyday Minerals i będą miały rację. Prawdopodobnie pędzle pochodzą z tego samego źródła bo są identyczne (po lewej Anabelle a po prawj Everyday Minerals).
Napis na rączce dość szybko się ściera, ale tak samo stało się w przypadku pędzli EDM.


Zdecydowanie polecam te pędzelki. Mają przystępną cenę, są miękkie i nie linieją. Przydadzą się fankom minerałów, ale nie tylko.

Flat top znałam już wcześniej (ale w tej kategorii moim ulubieńcem jest ft Hakuro) ale szczególnie spodobał mi się ścięty pędzelek bo na prawdę bardzo wygodnie i precyzyjnie nakłada róże. Nie tylko te sypkie.


Ps. Wystawiłam sporo rzeczy na allegro. Zapraszam do pooglądania (w razie czego istnieje też możliwość zakupu poza allegro :) ).
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...